Z twórczością Abercrombiego zetknąłem się podczas lektury 1 części trylogii Pierwsze Prawo oraz odrębnej powieści z tego samego uniwersum -"Zemsta najlepiej smakuje na zimno". Obydwie pozycje zajmują dość wysokie miejsce w moim prywatnym rankingu fantasy ostatnich lat, więc z dużym entuzjazmem zabrałem się do czytania najnowszego dzieła brytyjskiego twórcy.
Jeśli nie skończyliście jeszcze trylogii "Pierwsze prawo", nie zabierajcie się za lekturę "Bohaterów", gdyż ja np zepsułem sobie przyjemność lektury "Nim zawisną na szubienicy" (Tom 2 opowieści o krwawym dziewięć i jego drużynie).
Sami "Bohaterowie" to kawał dobrej literackiej roboty. Pisarz pokazuje czym tak naprawdę jest wojna, bezsensowną rzezią zmieniającą życie zwykłych ludzi w piekło. Poprzez ukazanie walk z obydwu stron konfliktu, czytelnik otrzymuje kompleksowy obraz sytuacji na polu bitwy. Autor ukazując wojnę bardzo drastycznie opisuje wszystkie sceny indywidualnych pojedynków, czy zamieszania na polu bitwy. Czytelnik zostaje porażony eksplozją przemocy uwalniającą się w każdym starciu. Joe Abercrombie zwrócił uwagę również na bardzo istotną kwestię, jak sama mechanika życia w armii. Jak niekompetentni intryganci potrafią szybko dojść do władzy i szafować życiem tysięcy ludzi, jakby przestawiali po prostu pionki na szachownicy. Pisarz pokazuje, że na wojnie nie ma dobrych wyborów, wszystkie niosą za sobą śmierć i zniszczenie. Książka zmusza do refleksji nad postępowaniem w życiu. Co z tego, że przez całe życie będziemy starali się być wierni zasadom i zawsze postępować honorowo, skoro dzięki takiej postawie niczego nie osiągniemy? Takich pytań autor stawia mnóstwo i warto się nad nimi zastanowić.
Chyba największe wrażenie zrobiła na mnie postać Pułkownika Gorsta zhańbionego, byłego dowódcy Królewskiej Gwardii. Ten człowiek, mistrz miecza, obsesyjnie pragnie się zrehabilitować bez względu na wszystko, a jego obecność na polu bitwy ma znaczący wpływ na losy unijnej armii. Jego największym kompleksem jest piskliwy głos i z tego powodu nikt nie traktuje go poważnie. Codziennie pisze listy do króla, podsumowując niekompetencje dowodzących armią, a następnie pali je, bo jedyne czego pragnie, to wrócić na swoje poprzednie stanowisko, a prawdziwe podsumowanie działań wojennych kosztowałoby go pewnie głowę. To cichy bohater, który pokazuje, że jeden człowiek może znacząco wpłynąć na wynik starcia tysięcy żołnierzy. Inni pierwszoplanowi bohaterowie nieco moim zdaniem odstają od Gorsta, lecz również trzymają dobry poziom. Czarny Dow jest kwintesencją uzurpatora. Nigdzie się nie rusza bez łańcucha symbolizującego władzę, jest gotowy w każdym momencie na cios w plecy od swoich ludzi. Ma świadomość, że nie jest prawomocnym władcą i jego działania pozornie są pozbawione sensu, skierowane tylko na rzeź. Jest dobrym strategiem, uważnie planującym bitwy i wykorzystującym głupotę unijnych dowódców. Pozostałe postacie takie jak Gnat czy książę Calder, również nie ustępują złożonością charakterów Gorstowi czy Dowowi.
Najnowsza powieść Joe Abercrombiego ma wszystko czego potrzeba, aby zatracić się w świcie wykreowanym przez pisarza. Przeżywać dylematy moralne z jego bohaterami, nerwowo przerzucać kartki gdy postać, któraj kibicujemy wpada w tarapaty. Ukazuje bezsens odbierania ludzkiego życia, którym nie można szafować na prawo i lewo.
Wojna to piekło dla żywych, ale po bitwie zawsze nastaje nowy dzień i trzeba go jak najlepiej wykorzystać. Polecam wszystkim "Bohaterów", nie ważne czy jesteś fanem fantastyki, czy nie, ta pozycja pochłonie Cię bez reszty, aż skończysz z wypiekami na twarzy i materiałem do przemyśleń życiowych.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz