"Mężczyzna, który się uśmiechał" to moje szóste spotkanie z Henningiem Mankellem i na pewno nie ostatnie.Kryminały to jeden z moich ulubionych gatunków literackich. Satysfakcję z czytania daje mi rozwiązywanie zagadek razem z głównym bohaterem oraz ciekawość i pytania w stylu: "kto zabił", "czy na pewno to on/ona?". Cenię również stworzenie atmosfery napięcia i dobrego tła do opisywanych wydarzeń. Czytając tą książkę, zdałem sobie sprawę co mnie jeszcze przyciąga do tego typu lektur, a mianowicie wykreowani bohaterowie. Joe Nesbo ma swojego Harrego Hole, Marek Krajewski Eberharda Mocka, a Agatha Christie - Herculesa Poirota. To w dużej mierze te postacie dają mi radość z czytania tego typu literatury.
Mankell już na pierwszych stronach podaje czytelnikowi rozwiązanie szarady kryminalnej. Od początku wiemy kto zabił i dlaczego, nie znamy jedynie szczegółów. Skoro jest to kryminał po co czytać dalej ? Powód był jeden - Kurt Wallander. Główny bohater powieści sprawia, że strony przewracają się same, a mnie trzeba siłą odciągać od książki. Na początku obserwujemy zniszczonego komisarza, popadającego w alkoholizm i depresję po wydarzeniach opisanych w 'Białej Lwicy". Jest bliski zrezygnowania z pracy w policji i nie ma pomysłu na dalszą egzystencję. Nie wierzy, że nadal jest dobrym człowiekiem, coś się w nim wypaliło. Krajobraz jego zmaltretowanej duszy współgra z wietrznym i surowym krajobrazem skandynawii. Wallander odmawia pomocy w wyjaśnieniu tajemniczej śmierci ojca, człowiekowi, którego mógł uważać za jednego ze swoich nielicznych przyjaciół. Kiedy ma już składać podpis na rezygnacji, dowiaduje się o zamordowaniu Stena Torstensona, któremu nie udzielił wsparcia. Jego wewnętrzny imperatyw nakazuje mu dowiedzieć się prawdy i poprowadzić śledztwo w sprawie zabójstwa przyjaciela.
Szwedzki pisarz mistrzowsko porusza również problemy społeczne Szwecji lat 90, czyli powstawanie wielkich imperiów finansowych, korporacji, często finansujących nielegalne operacje. Ilustruje również kwestię równouprawnienia kobiet i mężczyzn, wprowadzając kolejną bohaterkę, świeżo upieczona absolwentkę szkoły policyjnej Ann-Britt. Kurt Wallander znajduje w niej oparcie i z każdą chwilą jego szacunek do niej rośnie. Jego zdania nie podzielają jednak inni męscy bohaterowie, posuwając się nawet do próby poróżnienia komisarza i młodej policjantki. Mankell w recenzowanej powieści ilustruje potężną organizację biznesową, dla której życie ludzkie jest nic nie warte, a człowiek uważany za filantropa i dobroczyńcę narodu, może mieć drugie oblicze.
Zdecydowanie największym plusem książki jest postać komisarza Wallandera. To człowiek z krwi i kości, a na dodatek autor po prostu lubi go chyba torturować (coś w tym jest, że skandynawscy pisarze nie szczędzą swoim bohaterom cierpień, np. Nesbo Harremu Hole, czy Stieg Larsson Elizabeth Salander). Nie udało mu się małżeństwo, ma bardzo trudne relacje z ojcem oraz jedyną córką, rodzi się w nim uczucie do Baiby Liepy, żony tragicznie zmarłego estońskiego policjanta, ale nie potrafi w żaden sposób jej tego zasygnalizować. Do tego zostaje zamordowany kolejny z jego nielicznego grona znajomych, a na domiar złego sam pogrąża się w alkoholowej mgle. Wallander obserwuje przemiany zachodzące w społeczeństwie i komentuje je, działa porywczo, nie zawsze zgodnie z przepisami. Szwedzki policjant nie jest połączeniem Chucka Norrisa i Sylvestra Stalonne (nie jest "Niezniszczalny"), więc w swoich bohaterskich szarżach bywa nieporadny i często dostaje po głowie, ale ma coś w sobie, że chce się czytać i kibicować temu zgorzkniałemu facetowi w średnim wieku.
Na minus mogę jedynie wskazać zakończenie książki. Nie spodobał mi się sposób rozegrania przez autora dramatycznego finału. Śledztwo było prowadzone zbyt realistycznie, aby potem zakończyć je w sposób rodem z amerykańskich hitów filmowych klasy B.
Podsumowując. "Mężczyzna, który się uśmiechał" to bardzo dobra książka i polecam ją każdemu. Musicie jednak przymknąć oko na zakończenie, aby w pełni delektować się surowym sakndynawskim krajobrazem i historią ostatniego Szwedzkiego sprawiedliwego - Komisarza Wallandera.
Ocena 7/10